Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/patres.do-szwecja.warmia.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server350749/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 17
gwiazdy na niebie.

– Żadną. – Wzruszyła ramionami. – Miałam go wykorzystać, poznać, zainteresować sobą,

- Nie wiem, nie prowadzę zapisków. Czasami nawet się śmieję.
chodzi, podała jej chusteczkę.
temperaturę w rejonie, co zagroziłoby interesom True. Ciężko było
bezwładnie leżała na brzuchu tam, gdzie ją położył, niezdolna do
109
poszedł na marne.
3
pobudzona, a z drugiej oklapnięta. Stres poprzedniej nocy bardzo
84
teraz właśnie wracali. Przy tej ostatniej robocie nie potrzebowali
beznadziejnej rozpaczy. Skakała po kanałach, ale nie widziała nawet ekranu telewizora. Przed oczami miała obraz mokrych, nagich ciał Briga i Angie w basenie. Zrobiło jej się niedobrze. Angie nie żartowała. Ona naprawdę miała zamiar uwieść Briga. A on dawał się na to nabrać. Cassidy walnęła pięścią w poduszkę. Przez otwarte okno sypialni widziała ciemne, usiane migoczącymi gwiazdami niebo. Nad horyzontem leniwie świecił księżyc. Wstała z łóżka i wpatrywała się w ciemność. Wiał ciepły wiatr, który poruszał jej nocną koszulą. Cienka bawełna przylegała do jej ciała. Usiłowała sobie wmówić, że nic ją nie obchodzi, co robi Brig ani z kim to robi. W końcu to nie jej sprawa. Ale nie mogła ścierpieć że Angie z przerażającą konsekwencją realizuje swój plan. Jej starsza siostra niespodziewanie zainteresowała się końmi i zawsze, kiedy Brig pracował ze zwierzętami, wynajdywała powód, żeby znaleźć się koło stajni. Przerzucała ręce przez płot, rozmawiała z Brigiem i uśmiechała się, gdy się do niej odwracał. Gdy nie dzielił ich płot, stawała najbliżej niego, ale tak, żeby go nie dotknąć. Zapraszała go na wspólne pływanie i przejażdżki, ale zawsze odmawiał, wymawiając się pracą. Cassidy triumfowała. Może nie chciał, żeby z nim pogrywała jak z innymi chłopakami, którzy krążyli wokół rancza jak dokuczliwe muchy. Lato się kończyło, a przy Angie kręciło się coraz więcej chłopaków. Pewnie dlatego, że z końcem września miała wyjechać na studia. Cassidy wiedziała, że Brig McKenzie nie różni się od innych mężczyzn. Słynął nawet z tego, że jest łasy na kobiece wdzięki. A Angie zawsze dostawała to, czego chciała. Cassidy spojrzała na łóżko i zmarszczyła czoło. Nie mogła zasnąć. W pokoju było za gorąco. Miała mokrą pościel. W jej głowie wirowały obrazy Angie i Briga. Musiała coś zrobić - chciała wyjść, znaleźć się z daleka od domu. Przyszła jej do głowy świetna myśl. Minęły trzy tygodnie od upadku z konia. Ramię prawie jej nie bolało. A wyglądało na to, że Brig nigdy nie pozwoli jej dosiąść Remmingtona. Musiała więc zrobić to za jego plecami. Dostanie za swoje. Za to, jak patrzy na Angie! A z jakiej to niby racji ma siedzieć w domu i kryć siostrę? Niech ją w końcu przyłapią. Czas najwyższy, żeby ojciec, dla którego ziemia, po której stąpa Angie jest święta, dowiedział się prawdy. Gdyby Rex złapał ją z Brigiem, przestałaby w jego oczach uchodzić za boginię. Dla Cassidy w zasadzie nie miało to większego znaczenia. Nie zależało jej na tym, żeby ojciec darzył ją takimi względami jak Angie. Nigdy nie zazdrościła siostrze pozycji księżniczki, bo to zobowiązywało. Nie. Cassidy wystarczała taka więź z ojcem, jaką miała. Chciała tylko, żeby matka, która zawsze dawała jej starszą siostrę za wzór, dała jej spokój. Włożyła stare dżinsy i sweter. Związała gumką niesforne, rozczochrane włosy. Wzięła stare buty, wymknęła się po cichu z pokoju i zeszła tylnymi schodami. Wszyscy spali, tak jak przewidywała Angie. Wyszła po cichu z domu. Skuliła się, bo zawiasy tylnych drzwi głośno zaskrzypiały. Bones, stary owczarek szkocki ojca, podniósł głowę i szczeknął. - Ćśś. To tylko ja. Pies pomerdał ogonem, waląc nim w podłogę ganku. Cassidy chciała od razu iść do stajni, ale zatrzymała się przy rododendronach. Była ciekawa, czy Angie nie zmyślała. Zacisnęła kciuki. Cicho przemknęła kaflową alejką, prowadzącą do ogrodu różanego, jeszcze pełnego ciężkich kwiatów. Przeszła pod altaną, zeszła po kilku stopniach i znalazła się przy basenie. Nad wodą słychać było cichy chichot. Gdy oczy Cassidy oswoiły się z ciemnością, zobaczyła, że Angie pływa całkiem nago. Na jej opalonym ciele widać było białe ślady po kostiumie. Jej ubranie leżało na brzegu basenu. Cassidy prawie zamarło serce, gdy zobaczyła Angie w basenie. Była piękna i kobieca. Na białej skórze piersi wyraźnie było widać ciemne brodawki, a między nogami wdzięczyła się kępka czarnych włosów. Była taka kobieca. Taka pociągająca. W Cassidy zaczęła wzbierać żółć. Usłyszała trzask zapalanej zapałki. Omal nie wyskoczyła ze skóry. Łagodny wiatr przyniósł kwaśny zapach spalonego fosforu. Świadomość, że Brig nie jest w stanie oprzeć się uwodzicielskim zabiegom Angie, przyprawiła Cassidy o mdłości. Spojrzała na patio przy basenie i zobaczyła go przy desce do skakania. Czubki butów kowbojskich wystawały nad wodę. Jego twarz mieniła się złotem. Pochylił się, osłonił koniec papierosa ręką i zapalił. Zaciągnął się, zgasił zapałkę i mały strumień światła zniknął. Angie wynurzyła się z wody tuż przy jego stopach. Próbowała się zakryć i schować pod wodę, ale i tak było widać jej pośladki i piersi. - Ja... Nie spodziewałam się, że przyjdziesz tak wcześnie - wyszeptała. Spojrzał na zegarek, ale nie powiedział słowa. Palił.
dłoń przyłożyła do piekącego gardła: przez palce przeciekła jej ciepła
- Chyba niezupełnie o to ci chodzi - prychnęła.
gdzie jest „Granatowa Świnia", i udzielił im dokładnych wskazówek,

- Czy to ma jakieś znaczenie? - Po co te wszystkie pytania? - Kelly nie lubi, gdy mówię o jej życiu osobistym. Ceni swoją prywatność. - Ale mieszka tu w okolicy. - Tak. Kiedy wraca. Ma dom nad rzeką. - Odwiedzasz ją? - Czasami, ale przeważnie zostawiamy sobie wiadomości na sekretarce lub wysyłamy e-maile. - A reszta rodzeństwa? Często się z nią kontaktują? - Nie, mówiłam ci, że stanęli po stronie matki. - Lekkie drżenie powoli narastało, lada chwila przemieni się w potężny dygot. - Oni wszyscy... oni wszyscy zachowują się, jakby nie żyła. Świat się zatrzymał. Wypowiedziane słowa zawisły między nimi w powietrzu. Adam nie odzywał się, patrzył tylko na nią i poczuła, że musi mu wszystko wyjaśnić. - To działa w dwie strony. Kelly też nie chce mieć nic wspólnego z całą rodziną. Uczucia są odwzajemnione. - Caitlyn... W gardle jej zaschło, z trudem przełknęła ślinę. - Przeczytałem dzisiaj nekrolog Kelly. Zamknęła oczy. - Caitlyn, ona nie żyje. - Nie. - Wiedziała, że do tego dojdzie. Pociągnęła łyczek mrożonej herbaty, a potem potrząsnęła głową. - Jej ciało... jej ciała nigdy nie odnaleziono. Oficjalnie. Ale przeżyła wypadek. To był cud... - Udało jej się opanować wewnętrzne drżenie i uciszyć szum w głowie. - Wiem tylko to, co mi powiedziała. - To znaczy? - Jeśli nie dowierzał, nie dał tego po sobie poznać. - Że na zmianę to traciła, to odzyskiwała przytomność, że popłynęła z prądem, że wyłowił ją jakiś przemytnik narkotyków. Uratował jej życie... Wolał pozostać anonimowy, bo rozesłano za nim listy gończe. Kelly zaczęła życie od nowa. A rodzina... kiedy próbowałam powiedzieć im, że Kelly żyje, nawet nie chcieli słuchać. Uważają, że cierpię na jakąś chorobę psychiczną... nie, czekaj - „przypadłość”, tak to określała moja matka. - Rozumiem. - Odchylił się na krześle. Znów popłynęła muzyka, brzmiała jak lekko zmieniona wersja poprzedniego utworu. - Nie wierzysz mi. - Tego nie powiedziałem. - Nie musisz. Nikt mi nie wierzy. Albo nie chcą uwierzyć. Moja rodzina jest chciwa. Jeśli Kelly nie żyje, to znaczy, że jej część łupu albo, powiedzmy, spadku, mogą zagarnąć, rozdrapać między siebie. - Caitlyn... - Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale za każdym razem, gdy ktoś ją rozpozna, Kelly udaje mnie. Ma teraz nową tożsamość, nowe nazwisko. Nazywa się K.C. Griffin. K jak Kelly, C jak Caitlyn i Griffin - to jej drugie imię. - I imię twojego przyjaciela z dzieciństwa? Zrozumiała, dokąd zmierza.

- Tam właśnie cię zabieram - przerwał lodowatym tonem. - Choć
jeździli bez świateł, podobno aby dzięki temu łatwiej dostrzegać
an43

Nie wyobrażała sobie przyszłości spędzonej z nim. Ale nie

– Cholera! – Głośno wypuściła powietrze z płuc. – Pamiętam zgłoszenie zaginięcia z
– Starasz się? – Rick się żachnął. – Ciekawe gdzie?
rozdaniu świadectw maturalnych. Albo: Nigdy nie pojadę do Europy, nie mam na to czasu. A

- O której masz samolot do Dallas?

- Narkotyk dość łatwo kupić, zwłaszcza jeśli ma się odpowiednie kontakty. Można dodać
drugie, jeśli Jaskiel w Nowym Orleanie dowie się, że na Zachodnim Wybrzeżu ugania się za
– Jestem psychologiem. Czuję, że mnie odpychasz.